wtorek, 14 czerwca 2016
Przed deszczem.
Biegniemy , żeby zdążyć przed deszczem.
Zbieramy kwiatu dzikiego bzu i wąchamy.
Zapach jest słodki, roślinny, taki prawdziwy...trudny do nazwania.
Zbliża się burza i wszystkie zapachy wydają się intensywniejsze.
Skądś przywiało zapach róż.Lecimy do domu.
Biorę przepis najprostszy, jaki można znaleźć i zalewam kwiaty wodą z cukrem i miodem.
Dodaję cytryny.
Po paru dniach kosztujemy.
L. się krzywi. Nie chce.
Po paru dniach prosi o ten pyszny napój, który jej dałam parę dni wcześniej:)))
Zakochałam sie w tym smaku.
Szkoda , że nie zrobiłam więcej:(
Subskrybuj:
Posty (Atom)