piątek, 31 października 2014

Październik.



Lubię jesień.
Jest taka prawdziwa, jak nasze życie.
Czasami powalająco cudowna, zaczarowana, bajkowa.
Latam wtedy z metr nad ziemią, spływa po mnie , jak po kaczce buractwo tego świata, którego niemało wokoło.
Cieszę się zapachem liści, kolorami wokół, szelestem pod stopami, a światło oślepia na tyle, iż nie dostrzegam detali, tych niefajnych.

Czasem też bywa naprawdę paskudna.
Rano oczy nie chcą się otworzyć, kocyk i łóżko wołają: zostań z nami.
Snuję się wtedy jak żółw, wiecznie coś gubiąc i szukając, zapominając tego i owego.
Odkąd jestem mamą jest i tak duuuuuużo lepiej, bo po prostu trzeba się pozbierać.
Czasem 2 kostki gorzkiej czekolady pomagają mi w ogarnięciu się, albo kakao.

Ten październik był dla mnie dość łaskawy.
Co prawda przeleciał nie wiadomo kiedy, ale co tam, już się przyzwyczajam do tego rytmu cyrkowego i do żonglerki ( no wiecie: praca, dom, obowiązki, dziecko, na 15 tu, a na 17 tam).

Dobrego weekendu wszystkim życzę:)