Widzimy się z M po jakiś 3 tygodniach przerwy.
U nas intensywnie, u nich też.
Dużo się dzieje.
Ale my nie rozmawiamy tylko o tym gdzie, kiedy, kto.
Ściągamy wszystkie maski.
Płaczemy.
Mówimy o tym co boli.
Mówimy o tym czego nikomu nie mówimy.
Tak po prostu.
Potem głośno się śmiejemy.
Troszkę naśmiewamy się z tych co nam na odcisk nadepnęli.
Wymieniamy się przepisami.
Linkami.
Namiarami na dobrą książkę.
I znów wracam do siebie jakąś tonę lżejsza.
I nie mam słów by dziękować za tą moją przyjaciółkę.
M poleciła mi niezwykłą książkę o której możecie przeczytać tutaj.
W Lipcu króluje u mnie Cranberries , No Need to Argue leci non stop w kółko. A u Was?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz